Relacja Jacka Kukorowskiego z Gniezna

Przedstawiamy relację Jacka Kukorowskiego z III Ogólnopolskiego Turnieju Szachowego Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, który rozegrany został dnia 5 marca br. w Gnieźnie.

 

III Turniej Pamięci Żołnierzy Wyklętych
Gniezno 2016

Trudno komentować własną imprezę, zwłaszcza wtedy, kiedy w każdym calu ona wyjdzie i będzie oklaskiwana. W tym roku znów frekwencja dopisała i to mocno, bo rekord osiągnęliśmy, o którym niektórzy mogą tylko marzyć. W przyszłym roku być może przekroczymy magiczną dwusetkę uczestników (oj, niewiele teraz brakowało; gdyby część z organizatorów, którzy zazwyczaj grają, zagrało teraz…. ale oczywiście obowiązki i nawał pracy, a naprawdę pracy było sporo!….)

Poranek gnieźnieński, pogoda zamówiona, kolejki do potwierdzeń, kolejki po fantastyczne koszulki.
I goście goście: przyjechali i zaszczycili nas w Gnieźnie przedstawiciele władz szachowych ogólnopolskich, wielkopolskich, miejskich i wszelkich innych. W końcu Turniej pod zacnym patronatem Prezydenta Najjaśniejszej Rzeczpospolitej Pana Andrzeja Dudy oraz pod patronatem Ministra Obrony Narodowej Naszej Ojczyzny, Pana Antoniego Macierewicza.

Odprawa oficjeli i zawodników przebiegła bez zarzutu. Kilka słów wstępu naszego Wiesia. Oklaski i brawa i oklaski – jak to w tego rodzaju imprezach. „Przecięcie wstęgi” i już możemy grać!

Ruszyli, początki ambitne, potem weryfikacja oczekiwań – jak to w tego typu turniejach bywa. Przychodzą do nas juniorzy, seniorzy, chwalą się, żalą. Jeden (widzimy) wykłóca się o wynik już w pierwszej rundzie, Wygrywa. Kolejny poddaje prawie wygraną partię. Ot, szachy w pięknej swojej krasie!

Na piętrze zakulisowe rozmowy. Ten z tym, inny też podpowiada co tu lepiej, aby było lepiej. No i poczęstunek, który zaczyna być jedną z solidnych wizytówek Turnieju! Serniczek najlepszy (to osąd prywatny piszącego te słowa), ale drożdżowe ciasto też fantastyczne. Wszystko z własnych domowych wypieków. Do kawy dowozimy mleko. Udojone z pobliskiej „Żabki” cieszy amatorów „plujki” lub „rozpustnej”. Przy takiej kawie lepiej się rozmawia. Grochówka po południu krzepi i dopełnia wrażeń smakowych uczestnikom, niektórym dodaje kilogramów – ale warto 😉

Grają, którzy mają grać, prawie dwusetka „strzeliła” – to prawdziwa radość dla organizatorów: mamy kolejny rekord frekwencji!!! Cybul po raz pierwszy na „Wyklętych” sędziuje. Małe potknięcie na początku, ale za chwilę wszystko niezwykle sprawnie, jak za czasów naszego nieodżałowanej pamięci Sędziego Pana Piotra Przybylskiego. Pan Piotr zaledwie rok temu poganiał nas w organizacji, pilnował najdrobniejszych szczegółów…. Ot, rok minął! Do tej samej rzeki nie można wrócić – tak mówią! No to idziemy dalej. Panie Piotrze, jesteś z nami duchem – to było czuć podczas turnieju!

Dalej: mamy nowy program do sędziowania turniejów. Obserwuję ten program od jakiegoś czasu i nasuwają mi się spostrzeżenia:
– Absolutna rewelacja to wysyłanie informacji o kojarzeniach na komórki. Dzięki temu niezwykle sprawnie rozpoczynane są kolejne rundy. Można przy okazji zobaczyć wyniki swoich podopiecznych (na jeden numer mogą być wysyłane kojarzenia kilku osób), no i trenerzy też mogą podejrzeć wyniki swoich zawodników (na kilka numerów telefonów da się wysłać wyniki i kojarzenia konkretnego zawodnika). To są niewątpliwe plusy nowych rozwiązań!
– Minusem są nadal potknięcia w kojarzeniach, które zwłaszcza uwidoczniły się przy pierwszej rundzie.
– Do tego wszelkie inne wyniki oprócz podstawowych (zapowiedziane w komunikacie turniejowym) mają się pojawić dopiero po zakończeniu turnieju. Tutaj wtopa, bo wielu zawodników w partiach przedostatnich i ostatnich chciało wiedzieć, czy walczyć o zwycięstwo, czy wystarczy remis, czy też lepiej szachowo umrzeć z mniejszym wstydem. Wiem wiem, że to mało sportowe, o czym teraz piszę, ale takie mamy szachowe życie po życiu pod koniec nieomal każdego turnieju. Trudno to przeskoczyć i basta!
Reasumując: program fajny, dopracowywany przez jego twórców, co obserwujemy od jakiegoś czasu. Niemniej jego wartość komercyjna, jak się wydaje, jest nadal dyskusyjna – sporo pracy przed jego twórcami. Kibicuję szczerze i wspieram duchowo, bo to dobry ferment w środowisku 😉

Dziś usłyszałem zarzut, że „muszę” wspierać wspomniany program. Kto mnie zna dobrze, ten wie, że ja niczego „nie muszę”. Albo jestem „za”, albo niech rzecz, którą osądzam „wyp…” idzie gdzie pieprz itd.!!! A moi krytykanci? Cóż, każdy musi zaznaczyć swoją obecność  😉 Rozumiem 😀
Podobnie, jak rozumiem pewnego frustrata, który na koniec turnieju próbował popsuć atmosferę. Trudno. Musiał. Był zapewne z tych „muszących” 😉

Turniej trwa!
Gadamy tu i ówdzie, na sali gry, w kuluarach, w jadalni. Przedstawiciel PZSzach-u generuje kolejki do własnego „konfesjonału”, nasz własny nowy Prezes WZSzach-u podobnie. To prawdziwe Święto Szachów! Rodzice juniorów gadają z rodzicami innych juniorów, bo przecież spotykają się tu i ówdzie wszyscy na turniejach, zwłaszcza ówdzie. Działacze gadają z działaczami, bo przecież jak tu nie pogadać, kiedy ten i drugi i piętnasty specjalnie przyjechał do Gniezna! Kogoś dowozimy, kogoś odwozimy, bo jak wiadomo „Chrobry jest dobry”, a gościnność to nasze drugie imię!!!!
Potem następuje wymiana: rodzice gadają z działaczami, działacze z zarządem tego i owego, zarząd tego i owego z rodzicami, i tak się wszystko kręci powoli, acz fajnie i do przodu!

Tymczasem nasi, wasi i wszyscy inni grają i odnoszą mniejsze lub większe sukcesy. Tabela mówi sama za siebie i wcale nie jest nam do śmiechu komentować występy tych i owych. Wyszło jak wyszło. Ot, ten miał lepszą dyspozycję dnia, temu ELO urosło, innemu za to spadło co nie musiało wcale spaść. Po prostu zwykła szachowa codzienność. Byli też tacy, którym mocno wszystko wyszło, i tych chwalimy w trójnasób, zwłaszcza zwycięzców!

Co partię odzywa się dżingiel, chyba zbyt krótko, ale to świetny pomysł. Kawałek poświęcony „Wyklętym”. Słuchają niektórzy, inni puszczają mimo uszu. Na następny raz niech „dżingla” będzie więcej, proszę!!!

Rozdanie nagród? Stały punkt programu podobnych imprez. Cóż o nim powiedzieć? Ano był! Świetny jak zawsze!
Wyniki są znane! Każdy uczestnik tradycyjnie wyjechał z pełnymi rękoma. Wygrani są wygranymi, przegrani albo wyciągną wnioski, albo poczekają na tych, którzy za nich „odrobią zadania domowe”. Jak to w turniejach o podobnym charakterze bywa.

Impreza świetna, świetnie zorganizowana! Świetnie wykonana! Mało takich imprez w Polsce!

Po finalnych fanfarach zaczęło się zbieranie zabawek. Juniorzy Chrobrego okazali się niezawodni!
A Mamuśki juniorów Chrobrego z właściwą sobie atencją poganiały Tatuśków juniorów Chrobrego do roboty – i słusznie!!! Do legendy tego turnieju przeszło zawołanie: „Jacek, stół!” I cudzy tata grzecznie (zamiast własnego mamusiowego syna) potruchtał, gdzie mama kazała 😉

Za rok zapraszamy najserdeczniej do Gniezna na kolejną, na pewno jeszcze lepszą, odsłonę Turnieju Pamięci Żołnierzy Wyklętych!