Relacja Jacka Kukorowskiego z Kowalewa Pomorskiego

Kolejny raz mamy przyjemność zaprezentować na naszej stronie relację z turnieju w którym uczestniczyli nasi zawodnicy. Tym razem nadesłał ją Jacek Kukorowski, który był opiekunem czterech juniorów Chrobrego podczas tej szachowej imprezy: Kowalewo Pomorskie – miejscowość, przez którą przejeżdża się niemal bezrefleksyjnie. Sam nie pamiętam, ile razy tędy przejeżdżałem. Tym razem to cel naszej podróży – naszej, czyli czterech zawodników LKS Chrobry Gniezno – Kamila i Mateusza Żurawskich, Jasia i Wojtka Kukorowskich oraz jednego opiekuna w postaci mojej skromnej osoby.

Ustalenia co do noclegów i wyżywienia poszły sprawnie kilka tygodni wcześniej (telefonicznie, pocztą elektroniczną – jak tylko się dało). Na miejscu wszystko jak w zegarku: zameldowanie zawodników, zakwaterowanie, kolacja. Dostaliśmy kwaterę prywatną, choć wcześniej „groził” nam nocleg w szkole w salach wieloosobowych.

Dzień pierwszy – znów wszystko świetnie zorganizowane: śniadanie, a potem uroczyste otwarcie turnieju. Przemawiają oficjele. Krótko. Frekwencja rekordowa (ponad trzystu uczestników). Niemal natychmiast rozpoczynają się zawody. Wreszcie zawodnicy mają szansę dać upust emocjom. Pierwsze rozgrywki. Chłopaki z Chrobrego nie zawodzą i tego dnia mają komplet punktów. Wieczorem Kamil trochę „robi” za trenera, a trochę za „drugiego ojca”. Po wygranych partiach już „w domu” pomaga analizować rozgrywki.

Następny dzień rozpoczyna się dla Kamila niefortunnie, niemniej porażka nastraja go bojowo (brawo!)  – Jaś, Wojtek i Mateusz mają partie wygrane. Po południu niestety kojarzenia w grupie Mateusza i Wojtka są dla Chrobrego mało ciekawe – derby! Wygrywa Wojtek (nie udał się Mateuszowi rewanż za turniej w Żerkowie). Jaś i Kamil do przodu. I tutaj już się pojawiają kalkulacje: a może Jaś i Wojtek „ugrają” „dwójkę”? Szanse są! Wieczorem wszyscy zawodnicy „zamęczają” Kamila, wszyscy chcą z nim trenować i analizować własne partie. Kamil zapowiada, że już żadnej partii nie przegra w Kowalewie. Pomimo jednej przegranej nastrój w drużynie optymistyczny.

Dzień trzeci zmagań zakończył się wygranymi Żurków i Jasia, Wojtek remis. Ustaliliśmy, że kto przegra, stawia lody pozostałym zawodnikom. W przypadku wszystkich wygranych – fundowanie lodów jest po mojej stronie. Dzisiaj ja fundowałem z wielką radością (remis uznałem za wygraną).

W międzyczasie nieomal codziennie są organizowane wycieczki: najpierw do Torunia – dwie (albo zwiedzanie miasta i Planetarium, albo wycieczka na kręgle – my wybieramy tę pierwszą). Potem Grudziądz i Golub-Dobrzyń. W niedzielę dla uczczenia dwudziestej edycji turnieju w Kowalewie najpierw odbywa się symultana z Marcinem Sieciechowiczem, potem zabawa na świeżym powietrzu (różne konkursy – np. rysunkowe kredą na chodniku, potem tańce i bitwa na poduszki), na koniec organizatorzy fundują nam przepiękny pokaz ogni sztucznych.

Czwarty dzień przyniósł dwie partie dla każdego, niestety po pierwszej Jaś wszystkim fundował lody. Po południu Kamil i Wojtek wygrali, Jaś zremisował. Tym razem to Mateusz stawiał wszystkim lody. Nadal nie jest źle. W klasyfikacji generalnej Kamil, Jaś i Wojtek przewodzą we własnych grupach wiekowych, Mateusz spadł na szóste miejsce, ale ma jeszcze szanse na dobre miejsce. Nastroje bojowe, choć Mateusz chyba lekko odpuścił. Znów wszyscy zamęczają Kamila – kolejne analizy, kolejne dyskusje. Wieczorem odbywa się turniej szachów błyskawicznych, dwa dni później turniej plenerowy szachów szybkich (P’10).

Piątego dnia Jaś stracił szansę na „ugranie dwójki” – niespodziewany remis pogrzebał nadzieje. Jeszcze jest szansa na wygraną w grupie, niemniej zależeć to będzie od wyników przeciwników. Mateusz niestety przegrał. Wojtek z Kamilem po zwycięstwie – Wojtek ma „dwójkę”!!! Ogólna radość (Jaś niepocieszony zapowiada odwet na następnym turnieju).

Dzień przedostatni – z wielką przyjemnością to ja funduję dziś wszystkim lody – jedynie Kamil zremisował, reszta po zwycięstwie. Za wyjątkiem Mateusza każdy ma szansę na złoto w swojej grupie! Czekamy, co przyniesie dzień ostatni.

Wtorek, wszyscy grają z dziewczynami. Nastroje bojowe! Wojtek dość szybko przegrywa (rozluźnienie i brak koncentracji?). Reszta chłopaków na szczęście do przodu. Rozgrywki w grupie Jasia są dla niego niekorzystne – ugrywa srebro, złoto przechodzi koło nosa. Wojtek także srebro – tą ostatnią przegraną (jedyną na turnieju) pogrzebał szansę na wygraną w grupie. Mateusz zakończył turniej na miejscu ósmym, a szkoda, bo potencjał ma i wolę walki również.

Ostatni dzień to również rozdanie nagród. Po oficjalnym zakończeniu jeszcze udzielamy wywiadu lokalnej prasie i… do domu.

W drodze powrotnej dzielimy się wrażeniami. Chwalimy perfekcyjną organizację turnieju i znakomite sędziowanie. Śpiewamy, opowiadamy dowcipy, wspominamy fantastyczne chwile spędzone w Kowalewie Pomorskim. Analizujemy wyniki.

Największym triumfatorem rozgrywek  okazał się Kamil – nie dość, że wygrał własną grupę w turnieju podstawowym, to w turnieju plenerowym zdobył znaczące nagrody: trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej oraz drugie miejsce w grupie do lat szesnastu. Wojtek wielce rad z ugrania swojej „dwójki”, niestety lekko markotny, że mu złoto przeszło koło nosa. Jaś się cieszy srebrem, po cichu zazdroszcząc bratu nowej kwalifikacji. Jedynie Mateusz niezbyt zachwycony swoim miejscem.

Wieczorem przedostatniego dnia usłyszeliśmy delikatne pukanie do drzwi. Otwieramy. W drzwiach stoi nasza gospodyni – Pani, która udostępniła nam na tydzień swoje mieszkanie. W rękach trzyma wielki półmisek po brzegi wypełniony kawałkami przepysznego placka drożdżowego. To dla nas. I jak tu za rok nie wrócić?!

Jacek Kukorowski

Zobacz także:

Szczegółowe wyniki grupy do lat 10

Szczegółowe wyniki grypy do lat 12

Szczegółowe wyniki grupy do lat 16